Michał Rusek | Charytatywność marketingowca
19987
post-template-default,single,single-post,postid-19987,single-format-standard,theme-hudsonwp,edgt-core-1.0.1,woocommerce-no-js,ajax_fade,page_not_loaded,,hudson child-child-ver-1.0.0,hudson-ver-1.8, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,woocommerce_installed,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-5.0.1,vc_responsive

Charytatywność marketingowca

lut 25 2017

Charytatywność marketingowca

 

Charytatywność jest cudownym uczuciem. Zastanawiam się tylko, czy to cudowne uczucie wynika z tego, że dajesz komuś coś, czego dana osoba potrzebuje, czy może raczej karmisz swoje ego, dając komuś coś, czego masz nadmiar, a druga osoba nie ma w ogóle. Pytanie więc, czy tak naprawdę karmisz kogoś, czy karmisz siebie? Ja wiem jak karmić marketingowców i właśnie o tym jest ten artykuł.

 

Czek czy…?
Charytatywność jest świetną sprawą. Jest odłamem jednej z wielu różnorodnych form pomocy. Zwykle tego typu pomoc kojarzy się z pieniędzmi lub darami w postaci niezbędnych produktów. Może dlatego, że większość ludzi woli dostać rybę zamiast wędkę. Widać to wyraźnie każdego dnia, gdy imprezy i działania charytatywne budzą podziw i przyciągają uwagę wielu osób, skupionych na darczyńcach przechadzających się niczym po alei gwiazd. Zupełnie inna forma pomocy, to niesienie wiedzy, dzielenie się doświadczeniem oraz nauczanie. Co ciekawe, jest więcej osób, które niosą pomoc właśnie w takiej postaci, jednak tylko niewielu z nich jest dostrzeganych i podziwianych z tego powodu. Nawet jeśli taka pomoc tak naprawdę jest warta o wiele więcej, niż każda kwota wypisana na czeku. W ostatnim czasie, coraz popularniejsze stało się charytatywne nauczanie umiejętności, które pozwalają na uzyskanie dochodowej pracy. Jedna z polskich firm założyła darmową szkołę programowania dla najmłodszych, a więc jest to znak, że polscy przedsiębiorcy myślą przyszłościowo. „Scrollując” social media, raz na jakiś czas można także napotkać informacje opisujące historię, w których ktoś uczył programowania osoby bezdomne, by te stworzyły swoje własne aplikacje. Czy ta forma pomocy ma przyszłość? Tego nie wiemy, jednak istnieje duże prawdopodobieństwo, że zmiana podejścia z dostarczania wędki zamiast ryby spowoduje, że oferowana pomoc pozwoli na stworzenie narzędzia, które będzie owocowało przez wiele lat.

 

Koło czy…?
Dawno temu wszyscy byliśmy ubodzy… w wiedzę. Jedliśmy surowe mięso, nie potrafiąc wskrzesać ognia, by rozpalić ognisko. Jakiś czas później, ktoś wpadł na genialną myśl, wymyślając koło, pomagając nam wszystkim. Po powstaniu koła, naturalnym było stworzenie dróg, po których mogliśmy podróżować, a w niektórych krajach nawet powstały autostrady, również w Polsce tuż po Euro 2012. Najbardziej cenię sobie jednak osobę, która wynalazła komputer i to wcale nie dlatego, że dzięki niemu możesz teraz czytać napisany przeze mnie artykuł. Mógłbyś powiedzieć, że przesadzam, bo przecież mógłbym napisać go odręcznie, jednak pomyślałeś o tym tylko dlatego, że nie wiesz jak wygląda moje odręczne pismo. Mogę jedynie podpowiedzieć, że oceniając mnie po moim charakterze pisma, zostałbym w twoich oczach wybitnym lekarzem medycyny, którego recepty nie odczyta nawet najbardziej doświadczony farmaceuta. Wracając jednak do pierwotnej myśli, okazuje się, że my, marketingowcy bez odpowiednich narzędzi jesteśmy bezradni. Błądzilibyśmy po omacku, gdyby nie setki udogodnień, które pozwalają nam monitorować statystyki tego co stworzyliśmy i w co zainwestował nasz klient. Co gorsze, nigdy nie dotarlibyśmy do odbiorców, gdyby ktoś nie stworzył narzędzi, za pomocą których możemy wyświetlać reklamy ustalonej grupie odbiorców, o szczegółowo sprecyzowanych zainteresowaniach wynikających nie z deklaracji, a z konkretnych czynów. Oznacza to, że dopóki nie otrzymaliśmy naszego marketingowego koła i młotka, my marketingowcy byliśmy jeszcze biedniejsi niż ci, dla których organizowane są wszystkie zbiórki pomocy charytatywnej. Na szczęście zadbali o nas programiści, którzy analizując nasze potrzeby stworzyli narzędzia, bez których dziś nie mielibyśmy racji bytu. Przykładem jest chociażby social media. Sam Facebook stanowi szalenie ważne narzędzie marketingowe mające w sobie mnóstwo baz danych, wiedzy o klientach, ich zainteresowaniach oraz informacji o aktywności. Specjalnie dla niego stworzono system reklamowy, który pomaga wszystkie te informacje wykorzystać, poznać klienta i dobrać odpowiednią grupę docelową, by uzyskać lepszą konwersje. Swoją drogą, Facebook „kupił” te informacje za darmo od swoich klientów, o czym opisałem w swojej książce „Marketing w 3 Tygodnie”, co już było doskonałym posunięciem strategicznym twórcy tego narzędzia.

 

Automat czy…?
Poprzedni akapit rozpocząłem nawiązując do historii, w której musieliśmy nauczyć się wskrzesać ogień i władać nim. Z kolei powstanie koła doprowadziło do rozwoju transportu i budowy dróg. Każdy z tych elementów na skutek rozwoju technologicznego uległ dopracowaniu do perfekcji. Dziś mamy go na wyciągnięcie ręki w postaci zapalniczki. Z kolei wspomniane wcześniej kamienne koło, zamieniło się w opony o setkach różnorodnych bieżników, osobnych na porę letnią i zimową. Dopracowaliśmy je do tego stopnia, że inny materiał zastosowany w produkcji, a także sam bieżnik wpływa na odprowadzenie nadmiaru wody zimową, deszczową porą, a inny wpływa na mniejsze zużycie paliwa poprzez zmniejszenie tarcia oraz niewielką emisję hałasu w oponach letnich. Teraz potrafimy nadal jechać samochodem nawet po przebiciu opony dzięki technologii run flat. Dokładnie to samo stało się z dziedziną marketingu, gdzie do istniejących od dawna narzędzi marketingowych, których dzisiaj omawianym przykładem jest Facebook, powstały kolejne oprogramowania potrafiące wykorzystać jego zasoby jeszcze lepiej i jeszcze efektywniej niż dotychczas. Liczne zewnętrzne oprogramowania powalają nam zarządzać aktywnością, organizować kampanie marketingowe oraz korzystać z narzędzi, których nie dostarczył sam właściciel danego narzędzia reklamowego. Co ciekawe, przy obecnie dostępnych systemach marketingowych, to komputer poprawia działanie człowieka, a nawet zastępuje go przy mozolnej, ręcznej pracy, tworząc setki różnorodnych wersji komunikatów reklamowych na bazie dostarczonych danych i analizując ich skuteczność. To z kolei zmusza do zastanowienia się, na ile jeszcze potrzebna będzie wiedza ekspercka, a także w którym momencie pokryje się, a nawet zostanie zastąpiona przez gotową aplikację.

 

Ty czy…?
To ciekawe, że wspomniana wędka wręczona zamiast ryby, nie zaspokaja chwilowego głodu, a jedynie stanowi narzędzie do zaspokojenia go w przyszłości. Narzędzia marketingowe to coś, co sprawia, że wiesz, że za pomocą działań marketingowych będziesz zarabiał nie tylko ty, ale również twoje kolejne pokolenie. Dajesz bowiem swoim następcom oręż, za pomocą którego, przy odrobinie wiedzy i wyobraźni można osiągnąć coś wielkiego. Coś znacznie więcej niż przy pomocy nawet wieloletniego doświadczenia i wiedzy eksperckiej. Oznacza to, że ty jako synonim wiedzy i doświadczenia w dużym stopniu możesz zostać zastąpiony przez automatyzację i aplikację. Nasuwa się więc pytanie, w którym miejscu aplikacje jako charytatywne narzędzie podtrzymujące byt marketingowcy, staną się jego następcą i zastępcą.

 

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, z pewnością przypadnie Tobie do gustu również moja książka „Marketing w 3 Tygodnie, 21 kluczowych zasad marketingu” – którą możesz pobrać w formie e-booka lub zamówić w wersji drukowanej z osobistą dedykacją Tutaj